Jak to możliwe, że uczymy się angielskiego jakiś czas, a wciąż mamy wrażenie, że nie potrafimy nic powiedzieć i skąd się bierze ten lęk przed mówieniem? Te pytania zadawałam sobie już na samym początku mojej pracy w zawodzie nauczyciela.
Wtedy wydawało mi się to jasne – znamy za mało słów, nie potrafimy zastosować w praktyce gramatyki. Jednak przez tych 16 lat pracy zauważyłam, ze nie jest to takie jednoznaczne, gdyż bariera językowa dotyczyć może osoby w każdym wieku i na każdym poziomie językowym. O roli nauczyciela uczyłam się na studiach, ale dopiero zdobywając doświadczenie w pracy zobaczyłam, jak wiele zależy od osobowości i podejścia nauczyciela – jego / jej podejścia do ludzi, do nauczania i do życia. A dziś napiszę Ci, jak wiele można odczytać z pierwszej wspólnej lekcji i jak wielki wpływ może mieć ona na pokonanie bariery językowej.
Ta pierwsza lekcja angielskiego jest zawsze najważniejsza – poznajemy się, nawiązujemy relację i od razu wiadomo czy nadajemy „na podobnych falach”. Moi uczniowie nigdy nie zaczynają od testu poziomującego. Rozmawiając z nimi tak dobieram pytania, że już po kilku odpowiedziach z reguły wiem, jaki uczeń osiągnął poziom językowy. A gdy mam wątpliwości, wracam do określenia poziomu na lekcji drugiej. W dużych grupach z reguły proszę o napisanie testu poziomującego jeszcze przed pierwszymi zajęciami. Ale dlaczego? W trakcie pierwszej lekcji angielskiego najbardziej widać, jakie emocje, odczucia i lęki mają uczniowie. Testami nie chcę potęgować ich stresu, skoro zależy mi na tym, by pokochali angielski i lekcje ze mną. Niezależnie czy uczeń jest dzieckiem czy ma lat 73, tak jak mój najstarszy słuchacz, obawy osób uczących się są podobne.
Powiem Ci teraz coś, co może Cię zaskoczy. Praktycznie każdy uczeń wchodzi po raz pierwszy do sali lekcyjnej z obawami, lękiem, stresem i niepewnością. Bardzo często tym negatywnym emocjom towarzyszy bariera językowa, a my sami często mamy negatywne skojarzenia i wspomnienia, lekcje nie kojarzą się nam z niczym fajnym, a nauczyciel – to głownie ktoś, kto wytyka błędy. Bardzo często nauczyciele zapominają, jak wiele zależy od nich, od ich pozytywnego podejścia, uśmiechu i serdeczności. To niby tak niewiele, ale z obserwacji wiem, że nie każdego stać na uśmiech.
Zapytasz, co robię w trakcie pierwszej lekcji, że po kilku czy kilkunastu minutach od jej rozpoczęcia zawsze widzę, jak uczniowie się relaksują, uśmiechają, otwierają i zaczynają uczyć.
Nic wielkiego. Staram się, by poczuli się bezpiecznie, by było im miło, by poczuli się zauważeni i zaakceptowani. Dodatkowo zawsze pokazuję im, jak ważni są dla mnie przygotowując zajęcia specjalnie dla nich. Uczniowie szybko wychwytują czy nauczyciel jest przygotowany do zajęć. Nawet jak mają kilka lat są w stanie to rozpoznać, a manifestują to często negatywnym zachowaniem.
W 2004 roku, gdy rozpoczynałam swoją przygodę z nauczaniem, nie wiedziałam tego, jak bardzo pierwsza lekcja może pomóc lub zaszkodzić. Dziś wiem. Jeśli więc szukasz swojego nauczyciela albo jesteś początkującym pedagogiem czy lektorem, pamiętaj, że efekty nauki w warunkach akceptacji i pozytywnych emocji widać naprawdę szybko, a co więcej, relacje z uczniami są długotrwałe, jeśli są oparte na szacunku i zaufaniu.