Kiedy byłam mała, w książce zobaczyłam zdjęcie lawendowych pól w Prowansji. Pamiętam, że byłam wtedy pod wielkim wrażeniem i wyobrażałam sobie, jak musi być tam pięknie, gdy wszystko kwitnie.
Ostatnio byłam na takim polu, ale w Polsce i muszę przyznać, że to niesamowite miejsce. Zapach, który czuć z daleka, widok fioletu, motyli… A gdy zamknęłam oczy słychać było tylko pszczoły i szum wiatru. I jakoś wróciło do mnie to zdjęcie z Prowansji, gdzieś we wspomnieniach…
Pomyślałam sobie, że o tak wielu rzeczach marzymy, a niektóre z tych marzeń dotyczą nauki języka…
O czym marzysz? Czy w marzeniach rozmawiasz ze wszystkimi po angielsku, czy może podróżujesz i porozumiewasz się swobodnie, a może oglądasz film za filmem w oryginale i czytasz książki? Jakie są Twoje językowe marzenia? Daj znać, kto wie, może spełnienie ich nie jest takie trudne?